Przez wiele lat uważałam, że aby poczuć się kochaną, w moim życiu musi nastąpić skomplikowana sieć wydarzeń, najlepiej spektakularnych takich jak ślub, zaręczyny, narodziny dziecka lub wejście w związek z wymarzonym partnerem.
W wyniku owych okoliczności miałam zostać doprowadzona przed oblicze Miłości, która niczym Grecka bogini na złotym tronie w swej łaskawości skinęłaby na mnie głową.
Miliony razy czekałam, że coś z zewnątrz zapełni mój wewnętrzny głód miłości.
A musicie drogie czytelniczki wiedzieć, że głód ów był wielki, bo podsycony latami niecierpliwego oczekiwania. Już za dziecka rodzice mówili, że najważniejsza jest miłość. A ja rodzicom wierzyłam.
Ba nie tylko rodzice. O miłości słyszałam dosłownie zewsząd. Słuchałam o niej w radio, czytałam w powieściach, oglądałam w filmach. Ot pierwszy z brzegu przykład z kultury popularnej, przebój wszechczasów zatytułowany “All you need is love” grupy The Beatles:
wszystko czego potrzebujesz to miłość,
wszystko czego potrzebujesz to miłość,
wszystko czego potrzebujesz to miłość, miłość.
Miłość jest wszystkim czego potrzebujesz.
Nic dziwnego, że większość życia straciłam na poszukiwaniu idealnej miłości. A kiedy już wydawało mi się, że ją znalazłam, wymknęła mi się ona niczym pstrąg z dłoni rybaka. Kiedy życie poczęstowało mnie smutnym rozstaniem, kiedy utraciłam (jak mniemałam) miłość mojego życia, wtedy pogrążona w smutku i poczuciu opuszczenia zaczęłam sobie zadawać pytania:
Co zrobić jeśli miłość jest nieszczęśliwa?
Jeśli osoba kochana umiera?
Jeśli rozstajemy się z kimś bliskim?
Jeśli drogi nasze i osoby przez nas kochanej rozchodzą się, a my pozostajemy z wielkim brakiem w sercu i w życiu?
Ha, o tym piosenka Beatlesów przecież nie mówi!
Dlatego postanowiłam sama zająć się tą jakże ważną kwestią.
A oto wnioski, do których doszłam.
Jednak zważcie, że nie doszłam do nich ot tak po prostu. Najpierw musiałam przejść swoją drogę. Od myślenia, że mój upragniony cel czyli miłość znajduje się na końcu niezwykle wymagającej ścieżki zdrowia, że dopiero po tym, jak człowiek już przeczołga się w błocie, przeskoczy wszystkie płotki i przebiegnie przez ścianę ognia – zasłuży sobie w końcu na miłość. Do zrozumienia zasad życia z pozycji obfitości i pełni.
Kiedy moje życie runęło w gruzach, a ja stoczyłam się na dno otchłani, czyli miejsca, z którego można iść już tylko do góry, kiedy stanęłam pod ścianą i mogłam albo się przebudzić albo zginąć, wiem brzmi to bardzo dramatycznie, ale ja wtedy właśnie tak się czułam. Dopiero wtedy zdecydowałam się na zmianę.
Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że życie w każdym momencie obdarowuje mnie miłością i szczęściem. Że tę miłość i szczęście których tak pragnęłam i które widziałam jako nieosiągalne, tak naprawdę są na wyciągnięcie dłoni. Znajdują się ot tutaj zaraz przy mnie i że mam do nich dostęp cały czas.
Zdałam sobie sprawę, że przez większość życia zachowywałam się zupełnie jak żebrak siedzący przy suto zastawionym stole, czekając, aż ktoś podejdzie i poda mi jedzenie, bo jak nie to ho ho ho nic tylko umierać z głodu.
Prawda jest jednak taka, że często życie stawia nas w sytuacjach, kiedy nikt, absolutnie nikt nie podchodzi, żeby nas nakarmić miłością. Zazwyczaj uważamy takie sytuacje za tragedie osobiste. Współczujemy sami sobie, bo partner nas zostawił, ktoś bliski umarł, straciliśmy przyjaciół lub rodzinę.
Można oczywiście siedzieć i użalać się nad sobą, wiem, bo sama tak robiłam przez wiele lat. Można umierać z głodu przy suto zastawionym stole, bo nie ma już komu nas karmić.
Jest jednak i drugie wyjście. Można w tych bolesnych, ale też tak bardzo wyjątkowych momentach, nauczyć się jeść samemu. Można nawiązać kontakt z własnym wnętrzem, ze swoją duchową naturą, Absolutem lub Bogiem, jakkolwiek tę cząstkę siebie nazwiemy.
Poniżej proponuje Ci bardzo proste ćwiczenie, które pomoże Ci zacząć obdarzać samą siebie miłością, zamiast czekać, aż inni Ci ją dadzą.
Co Ty na codzienne dawanie sobie miłości?
Gotowa na wielką zmianę? To nie zapomnij wykonać ćwiczenia.

ĆWICZENIA NA OBDARZANIE SIEBIE MIŁOŚCIĄ
- POZNAJ SWOJE POTRZEBY – zastanów się, w jaki sposób lubisz, by inni okazywali Ci swoją miłość – ja na przykład lubię spontaniczne wyjazdy na łono natury, campingi, wędrówki po górach, wycieczki rowerowe, tulenie się i patrzenie sobie wzajemnie w oczy. Lubię też rozrywkę intelektualną. Jestem urodzoną filozofką i nauczycielką duchową dlatego właśnie oddawanie się tym czynnościom sprawia mi satysfakcję. Lubię też zarażać innych optymizmem i niestandardowym podejściem do życia. Czuję się dobrze, kiedy mogę być dla kogoś inspiracją do pozytywnej zmiany.
- ZACZNIJ OKAZYWAĆ SOBIE MIŁOŚĆ – Zastanów się, jak możesz sama realizować swoją potrzebę miłości.
Ja przykładowo mogę realizować moją potrzebę pomagania innym w sprawach duchowych i osobistych poprzez prowadzenie bloga, udzielanie konsultacji, czy wydawanie ebooków.
Moją potrzebę zarażania pozytywnością i inspirowania mogę dzielić się z ludźmi, których codziennie spotykam na swojej drodze.
- Ustal codziennie 15 minut, kiedy będziesz poświęcała sobie czas w swój ulubiony sposób. Działaj każdego dnia!
Skomentuj